Szkocka lekcja (do odrobienia)

Szkocka lekcja (do odrobienia)
Zawsze z szacunkiem patrzę na dumnych ze swojej tradycji i kultury Szkotów, podkreślających na każdym kroku odrębność od innych nacji. Szczególnie pozostałych Brytyjczyków.

Polakom Szkoci często kojarzą się z ich tradycyjnym strojem, choć pewnie niewielu z nas potrafi powiedzieć, jak nazywają się spódniczki z kraciastego materiału, które noszą. Kilty, bo taka ich nazwa, zakładane są przez panów i panie na różne uroczystości, nie tylko o rodzinnym charakterze. Czy z czymś takim spotkamy się u nas? Raczej nie. Chyba nie zobaczymy młodej pary idącej do ślubu w tradycyjnym stroju krakowskim czy łowickim…

I już nawet nie z szacunkiem, ale z zazdrością patrzę na to, jak Szkoci dbają o swoje narodowe dobro – szkocką whisky. Jej nazwa od dawna jest chroniona w wielu krajach świata, a w tym roku Szkoci uzyskali dla swojej whisky status „chronionego geograficznie produktu” w kolejnych trzech państwach – Chinach, Panamie i Wietnamie. To jeden z wielu małych kroków, jakie wykonuje od 1917 roku Scotch Whisky Association (SWA) w celu promocji i ochrony szkockiej whisky za granicą.

Czy my podobnie dbamy o polską wódkę? Bez względu na to, jaki mamy stosunek do spożywania alkoholu w naszym kraju, musimy przyznać, że wódka jest elementem naszej tradycji, którego nie powinniśmy się wstydzić. Co zrobić, byśmy z dumą mogli pokazywać na świecie polską wódkę? Może po prostu odróbmy rzetelnie szkocką lekcję. A mamy naprawdę od kogo i czego się uczyć.

Najważniejszą rolę w budowaniu pozycji szkockiej whisky odegrała wspomniana wcześniej SWA. W Polsce działają już dwie organizacje reprezentujące producentów wódki: Związek Pracodawców Polskiego Przemysłu Spirytusowego i Stowarzyszenie Wódka Polska (PVA). Do tej pory nie udało się zebrać w ich ramach wszystkich producentów. Czy potrzebne są nam dwie organizacje – nie wiem.

Wiem natomiast, że aby wzorem Szkotów z sukcesem promować i chronić polską wódkę za granicą, niezbędna jest bardzo silna, zdecydowana reprezentacja branży. Potrzebna jest między innymi po to, by skutecznie wpływać na kolejne rządy, tak by wódka stała się priorytetem w promowaniu polskich wyrobów za granicą.

W Szkocji ponad 40 gorzelni jest otwartych dla turystów i jedną z atrakcji turystycznych tego kraju jest ich zwiedzanie. Wokół nich działają „ambasadorzy” szkockiej whisky – hotele, restauracje i bary. Podobna idea miała szansę być urzeczywistniona u nas. Przed Euro 2012 miał powstać tzw. szlak polskiej wódki. Jednak spadek sprzedaży i wycofanie się jednego z większych graczy w branży przyczyniły się do fiaska tej inicjatywy. Tak się zastanawiam: czy Euro 2012 ma być impulsem do wszystkich obecnych inicjatyw w Polsce? „Szlak polskiej wódki” powinien powstać jak najszybciej, bez względu na zbliżającą się tę czy inną imprezę.

Jesteśmy największym producentem wódki w Unii Europejskiej. Jednak polska wódka to zaledwie kilka procent europejskiego eksportu alkoholi. By zmienić ten stan rzeczy, podobno solidnie przygotowujemy się do momentu objęcia prezydencji w Unii. W tym okresie polska wódka ma być szczególnie prezentowana w Europie, a Ministerstwo Rolnictwa ma się aktywniej włączyć w planowane przedsięwzięcia. To bardzo dobra wiadomość. Bo gdyby akcje te zakończyły się sukcesem, zrobilibyśmy jeden z ważnych kroków do zbudowania marki „Polska Wódka”. I byłoby jeszcze lepiej, gdyby był to początek konsekwentnej i żmudnej pracy, takiej, jaką wykonują Szkoci. Mamy w stosunku do nich wiele lat do nadrobienia.